wtorek, 14 października 2014

Dla drogiej Natalii

Otóż dzisiaj urodziny ma nasza kochana Natalia <3
Z tej okazji chciałabym jej życzyć wszystkiego, czego tylko zapragnie, spełnienia marzeń, biletów na koncert Eda, jak najwięcej książek, filmów, seriali, czasu na to wszystko, wspaniałych chwil spędzonych ze mną i Juszczykiem, masę weny na blogach i kochającego chłopaka :* Kc sis :3

_______________________________

A teraz niestety, ale muszę przekazać czytelnikom złą wiadomość ;( Prawdopodobnie zawieszamy na jakiś czas bloga... W tym czasie napiszemy kilka rozdziałów i przygotujemy się na wielkie wejście, więc nie smutajcie, gdyż po dłuższej przerwie wszystko ruszy! ;)

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 6

     Zatrzymałam na chwilę nauczycielkę, aby powiedzieć jej, że jestem nowa. Powiedziała, że mam podejść do jej biurka i zostawić kartkę na podpisy uczących mnie nauczycieli, którą znalazłam wczoraj na łóżku. Niepewnie wkroczyłam do sali za nauczycielem, po chwili obsypana różnymi spojrzeniami: zachwytu (chłopcy), zazdrości (typowe plastiki) i jedno zaskoczenie powiązane z przerażeniem, spojrzałam na tą jedną dziewczynę, która patrzyła na mnie zszokowana. Ujrzałam osobę, której się w ogóle tu nie spodziewałam. Na końcu sali przy oknie siedział nie kto inny, tylko moja najlepsza przyjaciółka z sierocińca!! Tylko co ona tu robiła?! Postarałam się nie okazując zdziwienia pójść do najbliższej wolnej ławki. Lekcja przebiegła... Nie wiem jak lekcja przebiegła - w mojej głowie kłębiło się zbyt wiele myśli by skupić się na nauce. Po dzwonku na przerwę chciałam podejść do Stephanie, ale gdy spakowałam wszystkie rzeczy, jej już nie było. Myślałam, że będzie niedaleko sali w której mam następne zajęcia, ale zapomniałam, że na planie było napisane, że w tej sali mają nowicjusze, a ona jak widać już nie jest początkująca. Musiałam poczekać do następnej przerwy.
 Na panowaniu nad emocjami trochę się uspokoiłam. Sala nie wyglądała tak jakbym ją sobie wyobrażała. Zamiast ławek były wielkie, miękkie poduszki na których siedzieliśmy. Na ścianach były zdjęcia różnych ludzi. Każda osoba ukazywała inne emocje. Spodobało mi się bardzo zdjęcie zamyślonej dziewczynki trzymającej w rączce pluszowego misia. Wyglądała, jakby patrzyła się człowiekowi prosto w oczy i tylko tą czynnością dowiadywała się wszystkiego o danej sobie.
 Nauczyciel był psychologiem w wieku około 35 lat. Przedstawił się jako Mark Winston, ale powiedział żeby mówić do niego Will. Na dzisiejszych zajęciach przedstawił nam jak zachować spokój w trudnych sytuacjach. Bardzo mi pomogła ta lekcja, chociaż większość rzeczy było dla mnie bardziej oczywiste, niż zaskakujące.
 Na przerwie, kiedy poszłam pod salę 34 nareszcie spotkałam Stephanie. Siedziała na ławce sama, więc podeszłam do niej.
 - Cześć. Nie mówiłaś mi, że chodzisz do tej szkoły. Dlaczego to zataiłaś? - spytałam.
 - Hej. To ty Lori? Co ty tu robisz?
 - Tak, to ja. We własnej osobie. Dostałam list z propozycją nauki w MPS i nareszcie wyrwałam się z tamtego wariatkowa. Odpowiesz na moje pytanie?
 - Ciekawe skąd dyrka wyczuwała u ciebie nadnaturalność... Przecież nie masz jeszcze objawów i jesteś sierotą, a twoi rodzice są nieznani.
 - Nie wymawiaj przy mnie tego słowa na ,,s"! Wiesz, że to mnie wkurza, gdy ktoś mi wypomina to, kim jestem! - rozzłościłam się, a po chwili ciszy dodałam spokojnym tonem - Dla niej akurat znani są moi starsi.
 - Dobra, nie będę już drążyć tego tematu. Nie mówiłam ci o tym, że tu chodzę, ponieważ ta szkoła jest trochę tajemnicą. Dużo osób wie, że jest tu ta szkoła i że skrót jej nazwy to MPS, ale żaden zwykły człowiek nie wie co oznacza ten skrót.
 Nagle zadzwonił dzwonek i po chwili do sali wpuściła całą klasę szczupła kobieta w wieku około 42 lat. Cała była ubrana na czarno. Jej sukienka do kostek wyglądała jak rodem z gotyku. Do tego założyła czarne szpilki. Jej kruczoczarne włosy były spięte w wysokiego koka. Podejrzewam, że zrobiła go przy pomocy wypełniacza. Na pierwszy rzut oka wyglądała na wesołą osobę. Zajęcia prowadziła ciekawie. Już po pierwszej lekcji wszystko zrozumiałam.
Reszta lekcji przebiegła normalnie. Znaczy, nie można powiedzieć dosłownie "normalnie", ale nie wyskakiwały przede mną jakieś stwory i nie było żadnych sytuacji jak z baśni lub książek fantasy. Na godzinie wychowawczej dowiedziałam się, że pani Samuela Simspon, czyli nauczycielka od obliczeń mocy jest moją wychowawczynią, a pan Winston (Will) jest szkolnym psychologiem. Super! Jak dojdę do wniosku, że przez pobyt w tej szkole świruję i mam zaburzenia psychiki mogę mu się z wszystkiego zwierzyć, a on może nie uzna mnie za dziwną (w tej placówce to chyba nikt nie jest dziwny, bo przecież nadnaturalność to tutaj norma).
Po lekcjach poszłam do "świetlicy" czyli (jak mi powiedział Zack) salon, kuchnia i jadalnia dla dziewczyn lub chłopców (zależnie od oddziału). Można powiedzieć, że to takie miejsce do spędzania tam swojego wolnego czasu, zamiast siedzenia i nudzenia się w pokoju. Kuchnia jest połączona półscianką z salonem, a przy połączeniu obydwóch pomieszczeń jest stół i kilka krzeseł, czyli jadalnia. Siedziałam na fotelu i oglądałam najnowszy odcinek Pamiętników Wampirów, gdy nagle do świetlicy wszedł Zack. Nie wiem dlaczego, ale gdy tylko go zobaczyłam, już się uśmiechnęłam. Od razu podszedł do mnie i pociągnął za rękę chcąc pomóc mi wstać. Nagle zauważyłam zazdrosne spojrzenia kilku dziewczyn siedzących na kanapie. Nie przejmowałam mnie tym, tylko poszłam tam, gdzie prowadził mnie chłopak, czyli do ogrodów uczniowskich. Na początku nie wiedziałam co to za miejsce, ale Zack mi wytłumaczył. Otóż ogrody uczniowskie to teren, na którym uczniowie chodują różnorodne kwiaty, krzewy i drzewa. Przez cały ogród prowadzi wiele ścieżek, a co kilka metrów jest drewniana ławka. Usiedliśmy na jednej z nich. Nastała chwila ciszy. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Widziałam w jego oczach coś nietypowego. Nie umiem określić co to, ale zaciekawiło mnie.
- Jak ci minął dzień? - chłopak wyrwał mnie z transu.
- Yy.. dobrze - wydukałam - na szczęście druga lekcja to było panowanie nad emocjami, bo gdyby nie pan Winston i jego uspokajający głos to nie wiem czy bym była spokojna przy tylu przeżyciach.
- To prawda. Will ma świetne podejście. Sam do niego czasem przychodzę po lekcjach i rozmawiam z nim. Nie tylko o problemach. - uśmiechnął się.
- A mam jeszcze pytanie. Znasz Stephanie z mojej klasy?
- Prawie każdy ją zna. Ma prawie największe wpływy w szkole. No.. Bardziej wpływowa jest tylko Jennifer. Zapewne niedługo uczniowie o niej tymczasowo zapomną, gdyż niedługo będzie przechodzić Odosobnienie. - Zack zrobił współczującą minę.
- Jak myślisz, gdzie teraz jest? - spytałam szybko.
- Zapewne w swoim pokoju lub na "świetlicy".
- Dzięki, to cześć. - powiedziałam i poszłam na część mieszkalną.

----------------------------------------------------------------
Tadam! Rozdział zaczęty przez Natkę, a skończony przeze mnie. Wiem, powinniście nas zabić. Nie udostępniłyśmy ANI JEDNEGO (!) rozdziału od ponad siedmiu miesięcy! Nic nie będę obiecywać. Nie umiem dotrzymać słowa, jeśli chodzi o coś, co mam zrobić w jakimś wyznaczonym czasie. Mam nadzieję, że przez to nie przestaniecie czytać MPS. Posty będą się pojawiać. Nie wiem kiedy, ale wiem,że będą.
Jeszcze jedno! Powinna to pisać Natalia, ale nie działa jej Blogger i nie wiadomo dokładnie o co z tym chodzi, więc tymczasowo piszę tak jakby tą historię sama. To do następnego rozdziału.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Powrót

Tu wasza Aguś. Na wstępie mówię (a może raczej piszę), że blog nie został opuszczony. Kłamczucha tak dlugo nie dodała szóstego rozdziału, ponieważ kompletnie nie ma weny jeśli chodzi o tą część. Jednak nie martwcie się, na całe opowiadanie mamy wiele pomysłów. Będzie się działo w MPS! Tymczasem nie bójcie się, gdyż ja czuwam i piszę, piszę i piszę, a jeszcze po udostępnieniu rozdziału biorę się za siódmy. Praca wre!
I tym oto pozytywnym akcentem kończę post informacyjny i powracam do pisania :)
Wasza Aguś <3

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku ;)

Z okazji świąt Bożego Narodzenia  i nadchodzącego Nowego 2014 Roku Agata i Natalia życzą wszystkim czytelnikom i czytelniczkom, abyście zawsze mieli wielki, ale również szczery uśmiech na twarzy, abyście zawsze wierzyli w siebie, nawet jeżeli całe życie wam się zawala (oczywiście dobrze by było gdyby wszystko szło po waszej myśli, jednak czasem niestety jest źle), żebyście znaleźli pod choinką masę prezentów, żeby wszystkie wasze postanowienia noworoczne nie były tylko słowami, ale również czynami, żeby spełniły się wszystkie wasze marzenia i pragnienia, aby wasze przyjaźnie (dzięki którym wiecie, że jest na świecie ktoś, na kogo możesz zawsze liczyć) były wieczne, abyście znaleźli tą wyjątkową osobę, a jeżeli już znaleźliście, to żeby wam nie uciekła :P Krótko mówiąc bądźcie szczęśliwi :)

Autorki :*

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 5

   - Nareszcie się spostrzegliście.- usłyszeliśmy za sobą i jak oparzeni spojrzeliśmy się w tył. Za nami stała dyrektorka i uśmiechała się jak psychopata. - No tak w końcu jesteście potomkami Rovenów. Ale jednak łatwo było was przechytrzyć.
Spojrzałam na nią zdziwiona, a potem przeniosłam wzrok na równie zdezorientowanego Josepha. Och czyli nie tylko ja mam mętlik w głowie.
 - Loren.. Myślisz, że dlaczego cię śledziłam? Hmm..?
 - Yy.. No nie wiem... Bo chciała pani wiedzieć, co się ze mna dzieje?
 - Znakomicie! Zgadłaś! Ale nie wiesz o tym wszystkiego. Śledziłam cię również dlatego, że.. Albo nie! To będzie niespodzianka!
 - Na szczęście panią znam tak dobrze, że wiem, że nie muszę się martwić, bo jest pani dobrą osobą, ale dlaczego powiedziała pani, że Loren jest w stanie krytycznym, a jak widać na załączonym obrazku jest cała i zdrowa.
 - Chciałam, żebyś jak najszybciej tu przyjechał. A teraz przepraszam, ale zaraz mam zajęcia i muszę się przygotować oraz zawołać moją wnuczkę, aby mi asystowała.
Muszę przyznać ta sytuacja była conajmniej dziwna. Znaczy ta dyrektorka od początku mi się nie podobała, ale żeby od razu wymyślać takie rzeczy. Nie rozumiem jej. I jeszcze ta niespodzianka. Jestem strasznie ciekawa o co w tym chodzi. Mam nadzieję, że nie będzie to nic przerażającego.
     W każdym razie muszę przemyśleć parę spraw. Wśród nich znajduję się taki szczególik jak to, że już jutro zaczynam naukę, a nie mam nawet książek czy czegokolwiek. I tu pojawia się pytanie skąd to wszystko wytrzasnąć w tak krótkim czasie. Zamyśliłam się tak bardzo, że nie zwróciłam uwagi, że Joseph coś do mnie mówi. Oprzytomniałam dopiero w tedy kiedy pomachał mi przed oczami ręką. Jak wybudzona z transu spojrzałam na niego zamyślonym i zdziwionym wzrokiem.
- Mógłbyś powtórzyć?- spytałam i spodziewałam się, że zacznie na mnie wrzeszczeć coś w typu "dlaczego nie zwracam na niego uwag" czy "gdzie wywiało mój rozum" jak to było w sierocińcu, ale zamiast tego usłyszałam jego dzwięczny śmiech.
- Wow, my chyba na prawdę jesteśmy rodziną. Gdy moi przyjaciele coś opowiadają, to też się tak zacinam. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
 - Wiesz skąd można skombinować podręczniki na zajęcia? - spytałam.
 - Tutaj uczniowie, dostają podręczniki do przedmiotów w pierwszy dzień uczestniczenia w lekcjach. Ale nie martw się, tylko do języków i niektórych przedmiotów ścisłych potrzebne są podręczniki. - puścił do mnie oko.
 - To fajnie. Opowiedziałbyś mi coś o tej szkole?
 - Nie dzisiaj. Na razie muszę pójść do pawilonu dla odwiedzających i się rozpakować, bo wydaje mi się, że zostanę tu na kilka dni, a ty zmykaj do pokoju i przyswój sobie wszystkie nowe informacje. - brat uśmiechnął się do mnie.
 Zrobiłam tak, jak mi kazał. Około godziny 23:50 "przyswoiłam" sobie wszystkie wiadomości i doszłam do wniosku, że jeżeli o 7:30 mam śniadanie, a nie pamiętam, gdzie jest stołówka, to powinnam wyjść na poszukiwania wcześniej. Jeszcze zerknęłam na swój plan. "Zobaczmy, jakie jutro mam lekcje" - pomyślałam i poszukałam planu. Po chwili wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. To są chyba jakieś żarty! Plan na cały tydzień brzmiał tak:
-Poniedziałek:
1. Historia magii 7
2. Zaj. jeździeckie (nowicjusze)
3. Nauka rozpoznawania gatunku (nowicjusze) 95
4. Panowanie nad emocjami (nowicjusze) 53
5. Język elfów (poziom podstawowy) 18
6. Ćwiczenia kondycyjne
-Wtorek:
1. Logika 16
2. Panowanie nad emocjami (nowicjusze) 95
3. Obliczenia mocy 34
4. Akrobatyka (nowicjusze)
5. Zaj. ze sprytu (nowicjusze) 46
6. Historia sztuki 12
7. Godzina wychowawcza 77
8. Teleportacja (nowicjusze) 26
-Środa:
1. Język gestów (poziom podstawowy) 49
2. Ćwiczenia siłowe
3. Ćwiczenia zręczności
4. Obliczenia mocy 34
5. Ćwiczenia kondycyjne
6. Asertywność - zaj. teoretyczne 36
-Czwartek:
1. Język elfów (poziom podstawowy) 18
2. Historia magii 7
3. Historia sztuki 12
4. Asertywność - ćwiczenia 36
5. Zaj. jeździeckie (nowicjusze)
6. Dietetyka 13
7. Logika16
8. Akrobatyka (nowicjusze)
9. Język gestów (poziom podstawowy) 49
-Piątek:
1. Teleportacja (nowicjusze)26
2. Nauka rozpoznawania gatunku (nowicjusze) 95
3. Ćwiczenia kondycyjne
4. Zaj. ze sprytu (nowicjusze) 46
5. Dietetyka 13

Pod planem było jeszcze jedno zdanie: "Chętnych na zajęcia dodatkowe zapraszamy do pokoju dyrektora :)"

 Myślałam, że tylko na pierwszy rzut oka ta szkoła jest dziwna.. Teraz jestem już prawie pewna, że sie myliłam.. Ale cóż, trzeba żyć dalej. Przynajmniej jest tu lepiej niż w sierocińcu. - z tymi myślami poszłam spać.

***
 Budzik obudził mnie o 6: 50, ale po całej nocy rozmyślania byłam za bardzo zmęczona żeby wstać, więc kiedy usiadłam na łóżku i tak usnęłam na siedząco.. O 7.35 ponownie się obudziłam, ale tym razem z takim efektem, że szybko się ubierając założyłam dwie różne skarpetki, spódnicę na lewą stronę i biegłam w (tak mi się wydawało) stronę stołówki nieuczesana. Efekt: kilka osób na stołówce dziwnie się na mnie spojrzało..
 - Cześć. Zaspałaś?? - ktoś szturchnął mnie w ramię. Na szczęście to tylko Zack.
 - Hej. Tak.. Obudziłam się 5 minut temu.
 - Nie musiałaś się tak spieszyć. Mają obowiązek każdemu dać posiłek. Jaką lekcją zaczynasz?
 - Logika..
 - Spoko, a w której sali?
 - 16
 - Eh.. To ja mam na drugim końcu szkoły, ale jesteś w grupie z moją koleżanką Stephanie. - uśmiechnął się.
 - Szkoda, że nie mamy razem.. Ja muszę już lecieć, bo... no widzisz jak wyglądam, a jeszcze muszę zjeść.
 - To pa.
 Szybko zjadłam śniadanie i się ubrałam w normalne ubrania i uczesałam. Szybko wyszłam na poszukiwania sali, ale na szczęście sala była przy wejściu do szkoły. Przyszłam w idealnym momencie bo nauczycielka właśnie otwierała drzwi do sali.

Ekhem, ekhem..

 Hejka! Wiem, długo nie dodawałam żadnego rozdziału, ale miałam bardzo rzadko dostęp do komputera, a jeszcze dużo spraw ze stronką na fb (podam linka jeżeli poprosicie :P). Nie smutajcie.. Mogę z uśmiechem na twarzy powiedzieć wam, że prawie kończę! Został mi tylko jeden fragment i udostępniam oraz przekazuje pole do popisu dla Natalii, aby pisała rozdział szósty :) I tak w ogóle przepraszam, jeżeli komuś się poplątają informacje, ale nawet nam - autorkom się wszystko miesza, ale na szczęście to tylko tak na początku, bo musimy was wprowadzić w świat MagicPrivateSchool :D

Więc (nie zaczyna się zdania od "więc" - taka ciekawostka :P) w przyszłym tygodniu, a jeżeli się pośpieszę to może nawet jutro pojawi się piąty rozdział ^^, a tymczasem ustawię możliwość obserwowania bloga, abyście od razu dowiadywali się o nowym poście ;)

piątek, 11 października 2013

Alarm!!!

Uwaga!! Dzisiaj jest strasznie ważny dzień. Dokładnie 13 lat temu na świat przyszła nasza najwspanialsza autorka Aguś. Złużmy jej życzenia. A wię wszytkiego co najlepsze siostrzyczk :* xoxo.